Zaczęło się całkiem niewinnie, bo postanowiłam sprawdzić blender. Leży już u mnie jakiś czas, bo go dostałam i tak za bardzo nie wiedziałam do czego go użyć. Stwierdziłam,że sprawdzę, czy jest na tyle mocny,żeby mi zmielić orzeszki włoskie. I sprawdził się wyśmienicie. Jak na tak niepozorne urządzenie ma siłę i nie spaliłam go.
Co więc miałam zrobić z już zmielonymi orzechami? I nagle mi zaświtało, to może ciasteczka. Więc zabrałam się do roboty. Postanowiłam pójść na żywioł i nie korzystałam z przepisu, tylko zaufałam swojemu doświadczeniu i wyczuciu smaku.
* około 1 szklanki orzechów włoskich (już
po zmieleniu)
* dwa całe jajka
* 0,5 kostki margaryny
* 0,5 szklanki brązowego cukru
* 1 torebka cukru waniliowego
* 1 łyżeczka proszku do pieczenia
* 0,5 szklanki wiórków kokosowych
* 2,5 szklanki mąki (wsypało mi się nieco
więcej)
* 1 duża łyżka ciemnego kakao
Sposób przyrządzenia:
Wszystko wrzuciłam do jednej miski,wyrobiłam ciasto, ulepiłam kulkę którą zawinęłam w folię spożywczą i włożyłam na pół godziny do zamrażalki.
A potem wałek w dłoń . Z ciasta grubości centymetra wycinałam serduszka, gwiazdki itp, takie akurat miałam foremki. Musiałam robić to dość starannie, bo drobinki orzechów sprawiały,że ciasto się trochę kruszyło.
Teraz czas na pieczenie, w moim piekarniku wystarczyło 10 min w 185 stopniach (wcześniej był nagrzany). Z tej ilości składników wyszło zrobiłam ciasteczek na dwie duże blachy, takie od piekarnika.
Ciasteczka są w sam raz kruche, ale nie rozsypały się i zachowały swój kształt i mogłam je włożyć do mojego pudełka na słodkości. Po wystudzeniu przyszedł czas na najprzyjemniejsze. Smakowanie;) . Wyszły chrupiące, nie za słodkie i aromatyczne.
Zjadałam kilka do popołudniowej małej czarnej, ale wieczorem pozwolę sobie na kolejną porcję-ze szklanką pysznego mleka.
Mniam mniam wyglądają pysznie!
OdpowiedzUsuńPolecam wypróbowanie przepisu ;).
OdpowiedzUsuń