Witajcie
Krem ochronny do twarzy z filtrem 30 SPF
Super Sunblock , Gly Skin Care
Diagnosis
O ile my uwielbiamy słońce i cieszą nas już pierwsze, cieplejsze dni , to nasza skóra już nie bardzo. Owszem, dzięki słońcu w naszym organizmie tworzy się naturalnie witamina D. Jednak promieniowanie jakie towarzyszy ekspozycji na słonce ma dla nas wiele negatywnych skutków. Począwszy od uczuleń, zmian na skórze, przebarwień, szybszego starzenia się, oparzeń, po przez już te najgroźniejsze z rakiem włącznie. Często to bagatelizujemy , zwłaszcza w młodym wieku. I ja niestety lubiłam się wystawić do słońca i plackiem leżeć długie godziny z małym filtrem lub bez , stosując jedynie jakieś przyspieszacze. Bywało też, że po prostu spacerując nabawiłam się oparzenia na dekolcie.
Mam jasną cerę i usłaną piegami. Nie w dużym stopniu ale z każdym rokiem jest ich nieco więcej. Zagościły na mojej twarzy i na rękach, kilka w innych miejscach. Żeby uzyskać ładny i widoczny kolor opalenizny, musiała przebywać znacznie dłużej niż przykładowo moja kuzynka. Więc po jakimś czasie zaczęła się przygoda z samoopalaczami i solarium. Z biegiem czasu widzę, że nie było warto. Zwłaszcza, że szkodziłam swojej skórze a efekt i tak nie był taki, jak tego oczekiwałam. Teraz jeśli mam ochotę na "skórę muśniętą słońcem " korzystam już z odpowiednich kosmetyków. Do twarzy posiłkuję się bronzerami, zaś do ciała samoopalaczami zmywalnymi.
Super Sunblock SPF 30 ,Krem ochronny do twarzy - opis kosmetyku
Kombinacja składników
aktywnych zapewnia ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB. Może być
stosowany codziennie przez cały rok.
Rodzaj cery:
Wszystkie rodzaje cery. Nie stosować u dzieci poniżej 1 roku życia.
Korzyści:
- Zapewnia ochronę UVA i UVB.
- Bardzo dobrze się wchłania nie pozostawiając na skórze białego filmu.
- Sprawdza się jako krem ochronny pod makijaż, utrzymując go na twarzy przez cały dzień.
- Zapewnia ochronę przeciwsłoneczną przez cały rok.
- Stosowany jako krem na dzień chroni przed miejskim słońcem i zanieczyszczeniami.
Majowe słońce wbrew pozorom opala nawet lepiej niż te wakacyjne. Słońce jest dość nisko, a nas szybko dopadają rumieńce. Już kilka dobrych lat nie smażę się na słonku. Młody ma już prawie 3,5 roku i wiadomo, że gdy tylko jest taka okazja to w sezonie jeździmy nad wodę. Ale wtedy zawsze wybieramy zacienione miejsce i małą artylerię przeciwsłoneczną. Nie jestem teraz tak rygorystyczna ,żeby używać kosmetyków z wysokim filtrem cały rok. Zimą, czy jesienią odsłaniamy niewiele ciała. Zaś w kosmetykach do twarzy jakiś niewielka ochrona jest. Chyba, że kiedyś wybierałabym się w góry , to bez względu na porę roku kremik na słońce to rzecz oczywista!
Będąc mamą jestem też skazana na przebywanie na dworze. Fakt, jestem w ciągłym ruchu, nawet biegu. Jednak przy okazji mnie także dopadnie słoneczko. Głównie chodzi mi o to, aby zabezpieczyć się przed ciemnieniem i pojawianiem się nowych piegów. Wiem , że nie jestem w stanie sama tego faktu wyeliminować, to staram się go chociaż w najbardziej możliwy sposób ograniczyć. Teraz więc krem ląduje na twarzy, szyi i dekolcie i na rękach. O dziwo resztę ciała piegi jakoś omijają. Tzn są mało widoczne. Kolejnym powodem jest fakt, że w mojej rodzinie występuje tendencja do pękania naczyń krwionośnych. o ile jeszcze to tak nie jest widoczne na twarzy, to na nogach kilka już się zagościło.Dlatego też kremy i produkty chroniące przed słońcem to u mnie mush have. Mam ich kilka, bo mają inne formy i nieco inne przeznaczenie . Zależy mi na innych właściwościach w kosmetyku do twarzy, a już inne ma mieć ten do ciała. Różnią się tez one mocą ochrony, czyli wielkością filtra. To się dziś rozpisałam, więc już teraz przechodzę do recenzji kremu ochronnego Super Sunblock Gly Skin Care.
Opakowanie mieści w sobie aż 125 ml kosmetyku. Dla mnie to genialne rozwiązanie, bo nie tylko ja używam tego kremu i inaczej raz dwa by się skończyło. Standardowe mazidła do twarzy mają przecież tylko 30 ml. Produkt kupiony w Diagnosis ma niewątpliwy plus, że mogę nim smarować Ksawcia. Więc nie muszę zabierać dla niego oddzielnego kosmetyku. Chociaż wcześniej zamówiłam mu krem z SPF 50, to drażni mnie niesamowicie i jest za bardzo tłusty. Ale z pewnością zużyję go na smarowanie nim kopytek młodego.
Tubka w której umieszczono krem była zabezpieczona szczelnie przed otwarciem. Wiadomo, nawet jeśli ktoś nie wsadził by tam palca i zainfekował swoimi bakteriami. Ale zawsze istnieje ryzyko dostania się do wnętrza powietrza . Co skutkuje szybszą utratą właściwości. Przecież oprócz daty przydatności, na opakowaniu mamy często znaczek że kosmetyk jest ważny przez jakiś czas od otwarcia. Tak jest i w tym przypadku, smarowidło powinniśmy zużyć w ciągu 6 miesięcy. Co do formy opakowania, to nam odpowiada. Miękka tuba w przyjaznych, słonecznych kolorach. Zamknięcie typu klik nie nastraja problemów. Nie otwiera się samoistnie, więc bez obaw można zabrać Bloker ze sobą.
Konsystencja jest idealna. Często obawiam się przy tego typu kremach, że kosmetyk będzie za gęsty, tępy i będzie trzeba z nim walczyć, aby go równomiernie rozprowadzić na skórze. W tym przypadku nie musicie się obawiać. Nie lubię też mleczek czy emulsji, jednak do kremów mam większe zaufanie w kwestii ochrony przeciwsłonecznej. Jeśli coś lało by mi się przez palce, z pewnością bym zrezygnowała z używania. Krem nie bieli skóry! Jupi :). Im wyższy bloker, tym istnieje ryzyko, że będziemy przypominać Japońskie Gejsze. Krem ochronny Gly Skin Care łatwo się rozprowadza i na skórze staje się przezroczysty.
Zapach jest, a w sumie to raczej kosmetyk bezzapachowy. Ja mam zawsze takie swoje odczucia, że delikatnie czymś tam jednak zalatuje. Ale w rzeczywistości jest to kosmetyk nie perfumowany. czy to dobrze? Ależ oczywiście! Chłop mi nie będzie marudził, że kwiatkami pachnie. Zaś w lecie, gdy jest gorąco , nadmiar substancji zapachowych może być bardziej drażniący niż zwykle. Więc brak zapachu jest w przypadku tego kosmetyku wielką zaletą.
Na plażę raczej nie wybieram się w pełnym makijażu,ale teraz nie wyobrażam sobie chodzenia bez podkładu. Wstaję wcześnie i rano zdarza mi się nie malować, bo na siódmą do babci to sobie przemknę cichaczem i nawet jak ktoś mnie widzi, to już na własną odpowiedzialność:). Nakładam wtedy tylko krem pielęgnacyjny plus bloker z Gly Skin Care. Chyba , że mam więcej czasu to już rano zrobię sobie taki podstawowy make-up. Przy stosowaniu kremu ochronnego Super Sunblock nie ma problemu z nałożeniem podkładu/fluidu praktycznie chwilę po aplikacji. Kosmetyki dobrze ze sobą współgrają. Od rodzaju podkładu zależy, czy twarz za jakiś czas może się świecić, czy makeup będzie bardziej trwały. W zasadzie warto utrwalić makijaż pudrem transparentnym dobranym do rodzaju skóry. A zwłaszcza latem pamiętajmy o tym aby nie pakować na twarz za dużo wszystkiego, zaś lepiej zachować umiar i oszczędność. Rzecz jasna dobrze również chociaż w części używać kosmetyków trwalszych, wodoodpornych.
Gdybym zamierzała sama korzystać z kremu, pokusiała bym się o jakiś matujący specyfik. Tak z ciekawości. Jednak gdy korzystam z niego razem z Ksawciem biorę pod uwagę nasze wspólne potrzeby i równoważę korzyści . Jest to kosmetyk,który śmiało można nazwać rodzinnym i przeznaczonym także dla posiadaczy cer wrażliwych.
Należy mieć na uwadze, że jest to akurat krem pozbawiony właściwości wodoodpornych, więc tym bardziej wskazane jest kilkukrotne nakładanie w ciągu dnia. U mnie przeważnie jeszcze o tej porze 2 razy dziennie. Pomijając twarz, bo już na zrobiony makijaż nie nałożę kremu. Wtedy staram się w ciągu dnia "przypudrować" nos i te części wystawione bardziej na słońce ,aby skóra się nie pociła. Robię to bardzo subtelnie.
Krem nie uczula, nie powoduje zapychania skóry twarzy. Nałożony nawet blisko oczu nie szczypie i nie powoduje łzawienia. Szybko się wchłania, jednak nie do całkowitego matu. Nawilża i uelastycznia skórę. Jest wydajny. Pasuje nie tylko mi, ale także dwóm moim mężczyznom !
Człowiek do wszystkiego musi dorosnąć i wnioski wyciągnięte na podstawie własnych doświadczeń są najskuteczniejszym bodźcem! Teraz krzywię się słysząc jak jakieś mamuśki cieszą się nachylając nad brzdącami mniejszymi niż Ksawcio, że one już takie opalone. Nigdy nie byłam za wystawianiem maluchów na pełne słońce. Do tego przymusowo kapelusik, woda pod ręką i jakiś krem. Teraz gonię moją mamę, która słońca powinna unikać. Oporna jest na moje prośby i groźby, to jej chociaż kosmetyków nakupowałam .