Witajcie
Pomarańczowy skarb prosto z natury
Chyba każda z nas używała osławionego olejku arganowego, a jak nie to chociaż o nim słyszała. Także olej kokosowy, marula czy tamanu ostatnio stały się bardzo popularne. Ja dziś jednak chciałam poruszyć temat trochę zapomnianego i nie docenianego oleju z rokitnika. Jest to naturalne, płynne złoto które możemy bez przeszkód używać na skórę twarzy,ciało , a także na włosy. Jak każdy produkt naturalny charakteryzuje się stosunkowo krótkim terminem przydatności po otwarciu. Dlatego jeśli nie jeśli nie zużyliśmy swoich olejowych zapasów, lepiej poczekać i dopiero wtedy zabrać się za nową buteleczkę. Olej z rokitnika ma pojemność 50 ml i uwierzcie mi ubyło mi odrobinkę. Nie sposób jest go używać samodzielnie, ze względu na silne właściwości barwiące skórę.
Cudny, głęboko pomarańczowy kolor niesie za sobą coś jeszcze oprócz wizualnego wrażenia. Jak na dość ciemną barwę lubi brudzić skórę oraz ubrania. Wysmarowałam się na noc któregoś dnia dość solidnie. Nie cała,ale dłonie i stopy bo mam z nimi dość dokuczliwy i że tak napiszę upierdliwy problem. A rano patrzę, że spodenki i koszulka jakieś pomarańczowe. Oraz te sucharki na stopach zostały zażółcone. Oczywiście po umyciu to zeszło,a ubrania się doprały. Ale już wiem jak to jest, więc przestrzegam. I dlatego polecam rozcieńczać olejek, robiąc różne mieszanki czy to z innymi olejami bądź naszymi ulubionymi kosmetykami pielęgnacyjnymi. Tak więc bladzioszki takie jak ja, mogą być na początku w szoku. Jeśli chodzi o twarz to lepiej zastosować mieszankę oleju rokitnikowego z kremem na noc. Owszem, nieco się "opalimy" ale nie jest to trwały efekt. Co innego gdy chodzi o ciało. Taki nieco ciemniejszy look jest nawet wskazany. Zwłaszcza gdy tego słońca jest niestety nadal bardzo mało.
To teraz trochę o naszym pomarańczowym jegomościu w praktyce. Całość umieszczona jest w ładnym, jasnym kartoniku z pomarańczowymi akcentami - jakże być mogło inaczej. Właściwe opakowanie to solidna, szklana buteleczka. Z praktycznych aspektów , producent wyposażył ją w pipetkę . Także aby zadbać o to by olejek nie tracił swych właściwości, buteleczka jest w ciemnym odcieniu. Pojemność olejku to 50 ml. Można by stwierdzić, że nie dużo. Po zapoznaniu oraz sprawdzeniu jak się najlepiej używa, jest to dla mnie sporawa ilość. Przeważnie mieszam go z olejem migdałowym, balsamem i innymi specyfikami.
Rokitnik nazywany jest Złotem Syberii. Ma szereg zastosowań, nie tylko w kosmetyce ale w kuchni czy lecznictwie. Owoce sa bogatym źródłem witamin i przeciwutleniaczy.Dziś skupię się na oleju. Wybrałam go głównie ze względu na pozytywne działanie na skórę. Często niestety występują u mnie podrażnienia i alergie kontaktowe, którym czasem towarzyszą małe ranki. Olej rokitnikowy wspomaga leczenie ran,więc czemu by nie spróbować. Faktycznie olej ten przyspiesza regenerację naskórka, w tym właśnie szybciej zabliźniają się skaleczenia i pęknięcia. Nie ma też żadnego dyskomfortu przy aplikacji oleju rokitnikowego na uszkodzoną skórę. Na małe ranki nakładam go nierozcieńczonego , patyczkiem nasączonym olejem. Nic nie szczypie czy piecze. A jedynie miejsce wygląda jak posmarowane jodyną.
Jedne z wyraźnie zauważalnych aspektów korzystania z dobrodziejstw oleju rokitnikowego to zwiększenie elastyczności skóry, poprawa odżywienia, ochrona przed niekorzystnym wpływem środowiska. Ostatnio odkryłam jeszcze jedno ciekawe zastosowanie. Jak mam uczulenie, czy jakieś podrażnienie to na ogół czepia się mnie dosłownie wszystkiego. Ostatnio zmokłam, podziębiłam się i nie dość że pierwszy raz od piętnastu lat wyskoczył mi zajad to jeszcze miałam ekstremalny wysyp łupieżu. A tak się cieszyłam , że nic mi nie jest. Wystarczył jeden mocny deszcz,aby to szlak trafił. Przy okazji obniżonej odporności i skóra i włosy się zbuntowały. Zajad nie traktuję rokitnikiem bo wystarczy, że sam straszy , a nie musi być do tego pomarańczowy :). Za to potraktowałam skalp kilku krotnie przed myciem olejem rokitnikowym i niechciany łupież znikł.
Aby olej służył nam dobrze i nie tracił swoich właściwości, należy pamiętać o odpowiednim przechowywaniu. Nie wolno go pozostawić w miejscu nasłonecznionym. Buteleczka jest ciemna,ale jeśli wystawimy produkt w pełnym słońcu na dłuższy czas to nie ochroni ona zawartości opakowania. Pamiętajcie też,aby olej stał w dość chłodnym miejscu.
Tak więc mój olejowy zbór powiększył się w ostatnim czasie o olej rokitnikowy. Okazał się on bardzo przydatnym specyfikiem. Chociaż na początku nieco obawiałam się intensywnej barwy.
Zawsze mnie ciekawił ten olej, jeszcze nigdy go nie miałam.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię olejki, ale tego nie znam:)
OdpowiedzUsuńMiałam innej marki, ale zawsze ten olej, to mój hit :)
OdpowiedzUsuńJak się moje obecne olejki skończą to się za nim rozejrzę. Bardzo fajny! :) Lubię olejki :)
UsuńPozdrawiam :)
Słyszałam o nim na prawdę wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńMój blog ♥
Chciałabym go spróbować, skusiło mnie to że lekko opala skórę :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam oleju takiego :D
OdpowiedzUsuńrilseee.blogspot.com
Kupiłam kiedyś krem z olejem z rokitnika i niestety mnie uczulił;/ na olej raczej się nie skuszę;)
OdpowiedzUsuńostatnio przeprosiłam się z olejkami i włączyłam ponownie do pielęgnacji ciała, takiego olejku jeszcze nie miałam
OdpowiedzUsuńmiałam już bardzo wiele różnych olei ale tego jeszcze nie testowałam
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam ze taki olejek jest ;p haha :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia kochana ;*
Ja to w ogóle jestem do tyłu z takimi nowinkami :d
OdpowiedzUsuńUwielbiam olej z rokitnika.
OdpowiedzUsuń