Pudła, pudełka czyi tak zwane boxy kosmetyczne (i nie tylko) wprost
zalewają nasz rynek. O ile na początku można było upolować w takiej
"niespodziance" dobre, wartościowe kosmetyki, to teraz coraz trudniej
wyłowić perełki. Zamiast okazji, mamy kota w worku, który okazuje
się...Pozostawię to bez komentarza, bo zapewne widziałyście nie jeden
open box, nad którym można załamać ręce zaś z drugiej strony cieszyć
się, że to nie my go zamówiłyśmy. Ale dziś z innej strony, bo...
kiedy chciałam już spisać wszelkie boxy na straty znalazłam coś dla siebie! Nadzieja tkwi w I Love Boxach. Oglądałam już kilka edycji tego pudełka. Sama zresztą używałam już kosmetyków I Love Cosmetics, które często goszczą w tych pudełkach niespodziankach. W kwietniu pojawiły się dwie wersje I love Box, czyli Standard i Premium oraz Randka w ciemno, którą dziś Wam pokazuję.
Uwaga, ten box jest inny pod wieloma względami. Pomijając już oczywisty fakt, że nie da się na nim zawieść i każde pudełko to gwarancja wielkiego uśmiechu na twarzy! Każde pudełeczko różni się zawartością. Trafiają się te same produkty w różnych zestawach, ale kombinacje są już różne. Za 69,99 zł otrzymujemy genialny mix pielęgnacji, kosmetyków do makijażu, jak również produktów do stylizacji paznokci. Wartość kosmetyków przewyższa o wiele te sześćdziesiąt złotych. Nie trzeba tu być matematycznym geniuszem, wystarczy pobieżne spojrzenie na pierwsze zdjęcie.
Czy różna zawartość to dobry pomysł? Wiecie, jakie są kobiety:). Mi ten pomysł akurat przypadł do gustu. Istotne jest, że jest z pewnością ciekawie i mamy tą chwilę niepewności. Poza tym w Randce w Ciemno nie ma "zapychaczy", aby tylko odfajkować sztukę. Dostałam kompozycję ciekawych marek z których części jeszcze nie używałam.
A więc, co mam dobrego w mojej Randce w Ciemno? Hmm, same zobaczcie!
Trafiła mi się przyjemna kolorystycznie paleta do konkurowania na sucho MakeUp Factory w odcieniu 07. Zamknięta w eleganckim, czarnym pudełku z lusterkiem. Posiada dwa dopasowane kolory. Ciemniejszy to bronzer w naturalnym, niezbyt ciemnym odcieniu. Jaśniejszy to subtelny rozświetlacz. Dla fanek mocniejszego blasku może służyć po prostu jak puder. Kosmetyk pachnie subtelnie i słodko. Nie pyli, nie robi plam.
Kolej na Freedom i naprawdę świetną paletkę korektorów. To akurat typ dla większości z nas. Bladolicych polek borykających się z różnymi niedoskonałościami. Kocham ją od pierwszego maźnięcia. Kolor, którego nie używam to ciemny beż, ale znając mnie i jemu znajdę zastosowanie. Co ciekawe kolor biały nie jest matowy, ale to delikatna perełka.
Freedom Pro Correct to 6 odcieni kremowych korektorów zamkniętych w eleganckiej czarnej kasetce z przezroczystym wierzchem. Pozbawione zapachu i niezwykle miłe w aplikacji. Wystarczy dobry pędzelek, malutka gąbeczka. Względnie paluszkiem można również. Nadaj się raczej do małych powierzchni.
Korektory dobrze się rozprowadzają i nie rolują. Są miękkie i aksamitne. Najlepiej je delikatnie wklepać opuszkami palców po aplikacji. Kryją bardzo dobrze i przypudrowane trzymają się na miejscu przez większość dnia. Jasny beż namiętnie używam pod łuk brwiowy, zaś lila ukrywa moje sińce pod oczami.
Jeśli chodzi o kolorówkę to uwaga trafiła mi się marka ARTDECO. Zawsze miałam na nią chrapkę i cieszę się, że do mojej Randki wpadły cienie tej firmy. Cóż, losowo dwa te same kolory pojedynczego cienia magnetycznego. Cienie są w takiej formie, gdyż można te maleństwa łączyć w dowolnych kombinacjach w kasetce. Dlatego są tak skromnie zapakowane. Mój odcień to nr 16. Taka biała perła, bardziej rozświetlająca niż kryjąca o przyjemnej, miękkiej teksturze.
Ale na tym nie koniec dobroci z pudełka. Ktoś ze zmysłem estetycznym pakował moją Randkę w ciemno z pewnością. Otrzymałam bowiem świetnie zgraną kolorystycznie pomadkę i kredkę. Fajny odcień, coś między różą a wiśnią. Wyrazisty, ale nie neonowo czerwony.
Golden Rose Dream Lips Liner w odcieniu 523 to bardzo miękka i przyjemna w aplikacji kredka. Nie trzeba jej temperować. U mnie znając życie nie przetrwała by długo. Na szczęście konturówka jest wykręcana co bardzo ułatwia sprawę. Golden Rose to klasyka, którą uwielbiam i mam sentyment od czasów liceum. Nie są to kosmicznie drogie kosmetyki, ale za to o fajnej jakości i dobrym napigmentowaniu. W pudełeczku znalazłam także dwustronną szczoteczkę do brwi i rzęs z GR.
Caterice Ombre Two Tone to doskonały przykład, że moda na ombre wkracza wszędzie, nawet w sferę makijażu. Pomadka wygląda niezwykle elegancko. Głównie przez swój nietypowy kształt połączony z czernią. Pięknie pachnąca, kremowa pomadka w dwóch kolorach pozwala na niebanalny makijaż. Można też oczywiście kolory ze sobą połączyć. W obu wersjach pomadka wygląda pięknie. Nie wysusza ust, delikatnie je uwydatnia.
*Pomadka Caterice & kredka GR w makijażu w różnym świetle
Ostatnio jakoś nie maluję pazurków, rzadziej także sięgam po hybrydy. Dzięki Randce w ciemno mogłam znów pobawić się kolorami. Małe opakowania hybryd Color IT są doskonałe właśnie do domowego użytku. Jeśli nie pracuje się w salonie i nie robi komuś manicure, to po co wielkie butle lakierów. A tak pojemność akurat wystarczy na własna potrzeby. Można kupić kilka małych buteleczek i bawić się kolorami. Color IT to marka Silicare, więc lakiery z pewnością spełnią oczekiwania fanek pazurkowych wariacji. Mój mix kolorów to odważne róże, fiolety i czerwień. Ja sobie mogę... mieć takie kolory na kopytkach. Ale dziewczyny ucieszyły się, bo się podzieliłam z nimi lakierami. Takie szaleństwo to u mnie na dłoniach tylko w czasie urlopu, niestety.
I przyszła pora na pielęgnację. Na początek Żel Bambusowy G-Synergie. Nie będę Wam tu się powtarzała. Wystarczy, że poszukacie kilka wpisów wstecz pełną opinię o tym wszechstronnym kosmetyku. W skrócie? Jest to łagodny, nie uczulający i wielozadaniowy produkt. Może być stosowany samodzielnie lub mieszany np z olejkami. Aplikujecie go tam, gdzie jest problem. Czyli do stóp do głów, włącznie z czupryną.
Foot Doctor Peeling Mask od Missha to nic innego jak skarpetki złuszczające. Z pewnością zużyję je niebawem, bo raz na jakiś czas sięgam po takie preparaty. A jak już wylinieję, to chociaż na FP wspomnę jak się te azjatyckie skarpetki spisały.
Kolejny koreański kosmetyk to genialna pianka Swiss Pure. Jest to właściwie mega gęsty, przezroczysty żel. Nie miałam jeszcze myjadła do twarzy w takiej formie. Zbity, wychodzi w kawałku z tubki. Piana tworzy się dopiero podczas kontaktu z wodą. Ja nabieram trochę kosmetyku na dłonie i łączę z wodą. Dopiero wtedy wytworzoną pianą myję buzię.
Chciało by się śpiewać : mam tę moc, mam tę moc. Pianką Swiss Pure zmyje tusz do rzęs i wodoodporny podkład. Odrobinka działa naprawdę fantastycznie. Zwłaszcza, gdy nie mamy czasu na demakijaż, można wieczorkiem sięgnąć tylko po piankę. Azjatki słyną ze swoich rytuałów pielęgnacyjnych i wiedzą, że oczyszczanie do podstawa pielęgnacji. Pianka spisze się też jako etap końcowy mycia po np olejowym oczyszczaniu. Kosmetyk jest dedykowany cerze suchej i wrażliwej(są też inne warianty), jednak po jego użyciu skóra woła pić. Zapewne jest to spowodowane silnymi właściwościami oczyszczającymi. A więc miejcie pod ręką dobrze nawilżający krem.
Żebyście nie musiały szukać i nie myślały, że wciskam Wam kit, poniżej macie zestawienie z orientacyjnymi cenami kosmetyków. Więc myślę, że wyszło "na bogato", prawda?
Zawartość pudełka
* G-Synergie , Żel Bamsusowy , pojemność 270 ml -cena ok 30 zł
* Swiss Pure , łagodna pianka oczyszczająca do skóry twarzy - 27 zł
* Missa, Foot doctor , skarpetki peelingujące - 15 zł
* Color IT, Silicare Lakiery hybrydowe - 6 x 8 zł
* Make Up Factory, Duo Conturing - 120 zł
* Golden Rose , Dwustronna szczoteczka do brwi i rzęs - 8,90
* Golden Rose , wysuwana kredka do ust - 7 zł
* Caterice , Two Tone Ombre , 20 zł
* Artdeco ,Pojedynczy magnetyczny cień do powiek , 2 x 20 zł
* Freedom, PRO Correct , - 30 zł
Jeśli spodobało Wam się moje pudełko z kosmetyczną niespodzianką, zapraszam na stronę I Love Box.