Chociaż gorąco to staram się jakoś funkcjonować. Na plus jest oczywiście
fakt, że mam dziś wolne i chłodzę się w domu z zaciągniętymi roletami
oraz wiatraczkiem włączonym na maksa. Takie upały jednak nawet jeśli spędzam w domu niosą za sobą uporczywe bóle głowy. A dalej te bóle pogłębiają moje sińce pod oczami i nawet po przespanej nocy męczą mnie opuchnięcia. Nie wyobrażam sobie nie używania kremu przeznaczonego specjalnie do okolic oczu. Zdarzy mi się stosować krem do twarzy czy żel na całą buźkę, ale to w czasie wyjazdów gdy nie sposób spakować wszystkich kosmetyków.
Kremy pod oczy i na powieki to temat rzeka. Skóra wokół oczu jest specyficzna i odbiega dużo od struktury reszty twarzy. Znacznie szybciej się starzeje .Dlatego też kosmetyki do tej strefy muszą mieć inne działanie. Możemy także nie widzieć tak szybkiego czy spektakularnego efektu na skórze. Jednak warto uzbroić się w cierpliwość.
Dziś na tapecie krem korygujący pod oczy i na powieki Lift 4 Skin, czyli rzecz jasna tu kryje się Oceanic. Dobrze skomponowany skład niesie za sobą obietnice, które brzmią wspaniale. Ale skupmy się na tym, jak to jest w rzeczywistości.
Nie sposób jest przy tym kremie pominąć aspektów wizualnych i praktycznych. Kosmetyk bowiem zamknięto w eleganckiej buteleczce z higienicznym dozownikiem. Jedna pompka to aż za dużo na okolice oczu, więc warto dozować nieco mniej produktu.
Konsystencja kremu mimo iż określana jako lekka, jest również na tyle treściwa że pozostawia lekki, nie lepiący film. Nie jest to kosmetyk typu żel, który za chwile nie jest absolutnie wyczuwalny i musimy coś aplikować na skórę. Owszem, dobrze się wchłania. Nie tłuści i nie roluje. Daje uczucie ukojenia i należytej pielęgnacji. Oprócz nawilżenia działa jak niewidoczny regenerujący opatrunek. Wiem, co piszę. Kremów po oczy przerobiłam mnóstwo. O wielu nie pisałam, bo i nie było o czym!
Mam zarówno problem z sińcami jak i często miewam podpuchniete oczęta. Nie ukrywam, że zaczynają się u mnie pojawiać zmarszczki mimiczne. Taki mój urok, ale to 90 % genów. Z czym mogę, to walczę. Dieta to u mnie niestety dość trudna sprawa. Jednak piję dużo wody, ograniczam kawę. Słodycze to moja pięta Achillesa niestety. A to dokłada swoją cegiełkę do stanu skóry i całego organizmu.
Krem faktycznie rozjaśnia cienie. Zamiast mieć super pandy sporej wielkości, mam jedynie zasinienia przy wewnętrznych kącikach oczu. Krem również redukuje obrzmienia. Nie likwiduje ich ostatecznie, ale w dużym stopniu je niweluje.
Krem mimo małej, bo15 ml pojemności jest wydajny. Co istotne nie uczula i nie podrażnia. Dobrze sprawdza się pod makijażem. Spełnia swoje funkcje pielęgnacyjne i dlatego chętnie sięgnę po inne kosmetyki z linii Active Glycol.
Ciekawy kosmetyk i piękne opakowanie skrywa nawet niezłą zawartość.
OdpowiedzUsuńWażne jest, że pomaga ;)
OdpowiedzUsuńSuper, że jesteś zadowolona. :)
OdpowiedzUsuńkremik, który by mi się przydał ;)
OdpowiedzUsuńGreat delivery. Solid arguments. Keep up
OdpowiedzUsuńthe amazing effort.
Nie miałam nic z tej firmy.
OdpowiedzUsuń15 ml dla kremu pod oczy to całkiem ok :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń